Zero (POL)
DAUCUS CAROTA
[Refren]
Biegam i puszczam im pułap za milion jak Bułgar
Wysadzam wysoko, se idę po trupach
Znów tura dla mnie, downie - kurwa - klepie jak datura
Biegam i puszczam im pułap za milion jak Bułgar
Wysadzam wysoko, se idę po trupach
Jak żywa marchew nurzam się w ich fazie, ale ubaw

[Zwrotka 1]
Szczują czarne oczy kamer
(Versace) kamień (Versace) kamień
Idole z pikseli zawiną cię w maskę
Jak pełzasz przy ziemi utopijnym śladem
Za pięć w pół do śmierci - obiektywizacje
Nanoszą kolejne obiekty na siatkę - łooo!
Znów kładę się znakiem
Znów łamie cię w karku, choć, kurwa, nie kadzę
Posypie się popiół, poczekaj aż wstanę
Nie liczy się podium a podróż w nieznane
Jak Théophile Gautier
Masz halucynacje
Ja w kolejnej dawce
Już czekam na twoje wymówki jak zawsze
Bruzdami przez pola marsowe, bo czoła zmartwione
Znów paruje ziemia, gdy przyspiesza oddech
Wyrywam inkluzje umysłu z ich objęć
Gdy wrastam jak korzeń, by szarpać się o nie
To walka o ogień, co w tobie
Się skulił jak ćpun przed nałogiem
Masz stalowe nerwy, to wchodzę pod prądem
Popuszczać im wodzę
Weź okaż mi troskę - o.k.?
Już i tak ci chodzę po głowie
[Refren]
Biegam i puszczam im pułap za milion jak Bułgar
Wysadzam wysoko, se idę po trupach
Znów tura dla mnie, downie - kurwa - klepie jak datura
Biegam i puszczam im pułap za milion jak Bułgar
Wysadzam wysoko, se idę po trupach
Jak żywa marchew nurzam się w ich fazie, ale ubaw

[Zwrotka 2]
Daucus depcze ci po piętach, to nie metafora
Odkąd jak ziemia kręcisz się koło swego ogona
Świat to obroty samych kopii, żywych jak Carota
Chcą złapać w locie, objąć wzrokiem i spetryfikować
Pomyślą znowu, kurwa, co to - człowiek mandragora
Bo wpadam samym sobą orać zapatrzonych w obraz
Rozbijam taflę szkła z luster, których ramiona
Chcą stręczyć prawdę jak kurwę, by cię omotać
I gdy się zaprą mnie hurtem jak dzieci Piotra
Będę się śmiał z nich, aż umrę - święty idiota
Będę sie śmiał, aż po trumnę, mnie nie pokonasz
Przebiłem dach, dalej pójdę na twoich nogach
Już wiesz co to wpływ
Jak LED'zi i Fleet
Jak Kilmer i Jimmy
Na silvery screen
Tak pisze się mitem
Gdy czyta się mity
To meeting na migi
Przez okna i drzwi
My z Monad, po blistry
Wy, w sny od Hydroxyzyny
Chcesz wpaść na ten piknik
Klnij i wyrywaj się z więzów ich wizji
Gotowi do żniw? - Chcę już niszczyć jak nigdy
Glitch apokalipsy się nie da zabliźnić im
Z mogiły spojrzeń znów w obieg jak DVD
Nowe stworzenie - nieskromnie?
A chuj z nimi!
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]