Zero (POL)
WAKE
[Intro]
Nasz prezydent jest martwy... taa
Chwalmy Pana! Patrz!
Chwalmy Pana! Patrz!

[Zwrotka 1]
Nie musisz dłużej mnie szukać, bo jestem – enter, enter
A dobrze już wiesz, że zaszczepiam idee – gdy tylko wejdę (weź)
Znowu jak Hakim nanoszę korektę
Na wady postawy ukryte pod mięsem
"Gimme a shelter", anioły z Altamont
Już idą po ciebie, jak banujesz prawo
Szanujesz szafot jak Nawaho stepy
To dadzą ci broń i zaciągną w szeregi
Jak Jagger na czarno maluje te ścieżki, bo kręcisz się w bardo jak zraniony rekin
Od Abisynii po fiordy w Norwegi wciąż szukamy pełni i reguły rzeczy
Szkoda, że Rebis wybili nam z głowy, a zręby kultury to śmietnik utopii
Masy chcą rzezi, a rzadziej miłości - zapytaj Freuda, o co tu chodzi
Masy chcą smyczy i ciasnej obroży – przy tym spowitych w opary wolności
Możesz opatrzyć obawy w dowody i tak nie wiedzieliby, co z nimi zrobić
Jak próbujesz światło zanosić w ciemności, uważaj na tych, którzy pragną w nich brodzić
Tak pomiędzy nami to my, a poza tym już nic, jak nie liczysz wiary w coś więcej
Potęga władzy to mit, ale wciąż wabi psy, by stały na straży jak cerber
Ja w kolejne porcje się sączę jak eter, ty nastawiasz uszu, gdy stawiam kolejkę
To nowe stworzenie, bo wracasz do siebie i wiesz już, że nigdy nie będzie jak wcześniej
[Refren] x4
To tylko oni, a ty? To tylko oni, a ty?
To tylko oni, a ty? – bez ciebie oni to nikt!

[Zwrotka 2]
Ja za sztywne ramy rusztowań nie wejdę, to za sztywne ramy dla słowa – prelegent
Jak wyrocznia Pana posłana do ciebie, dla opamiętania; to coraz trudniejsze
Wiem, że nie chcę dłużej ufać wszystkim – wliczając siebie, to ten Inny we mnie chce
Więc na siebie ciągle biorę wszystkich – wdycham ich biedę, lęk, rozpacz i grzech, ej
Sam chyba tego nie zniosę – pomóż – może zapytam o drogę pretorów
Ich dłonie pomocne jak płomienie stosu, ja chłonę tę ospę jak żołnierz z ołowiu
To rządy Edomu, trzy kreski od kodu jak znamiona bestii, my w ramionach bogów
Uśpieni jak sojusz światowych kolosów – znów w pył się obróci, co powstało z prochu
Nie chcę się wyrzec absurdu – wybacz – spróbuj to poczuć jak połowę życia
Jeżeli czasu nam stale ubywa – uuuuuu – bywa!
Ten świat jak Aswerus się stoczył z Golgoty i tuła się dalej po zboczach głupoty
Rozpoznasz go w opasłych tomach o zbrodni, wciąż nie zmalał popyt na te leksykony
On w sumie nie wiele zmieniony, a przykuwa wzrok jak kolory przeźroczy
Masz inne widoki, niż ci na widowni i tak nie odkujesz się od ich przenośni
Gdzieś – u boku podobnych, ale wciąż przepadam jak w wodę kamień Go
Bo niby wytyczono plansze stąd, na krawędź i jeszcze dalej – chodź!

[Ref.] x4
To tylko oni, a ty? To tylko oni, a ty?
To tylko oni, a ty? – bez ciebie oni to nikt!
Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska